PIAST
KOŁODZIEJ - LEGENDA...
Działo się to w czasach, gdy w Kruszwicy
rządził okrutny Popiel. Niedaleko grodu żył
z rodziną biedny kołodziej Piast. Codziennie składał
drewniane koła do wozu, a w uprawie niewielkiego poletka
pomagała mu żona, Rzepicha. Najstarszy syn Piasta kończył właśnie 7 lat.
Zgodnie z prastarym zwyczajem miały się odbyć jego
postrzyżyny. Na uroczystość kołodziej zaprosił wielu
sąsiadów. Gdy już wszyscy
usiedli do jedzenia, w drzwiach zjawiło się dwóch
podróżnych. Mimo biedy Piast zaprosił ich do biesiadowania,
na co wędrowcy chętnie przystali. W momencie samych
postrzyżyn jeden z nieznajomych podszedł do chłopca
i go ochrzcił, nadając mu imię Ziemowit. Potem obaj
ruszyli w dalszą drogę. Następnego dnia po
Kruszwicy rozeszła się wieść, że mieszkańcy
chcą sobie wybrać nowego władcę. Wszyscy szli
w kierunku grodu, a po drodze wstępowali do Piasta. Ten
ich częstował, ale zaniepokoił się, że
skończą się zapasy. Kiedy jednak Rzepicha
poszła do spiżarni, zobaczyła, że nic z niej
nie ubyło. Goście nadal byli częstowani, a wielu
chwaliło Piasta za gospodarność. Kołodziej skromnie
tłumaczył, że to nie jego zasługa, tylko chyba
tajemniczych gości, dzięki którym Bóg mu teraz błogosławi. Usłyszawszy to,
najstarszy z mieszkańców powiedział, że nie muszą
wcale szukać nowego księcia, bo Piast, skoro tak mu niebiosa
sprzyjają, będzie rządzić mądrze
i sprawiedliwie. I w ten sposób ubogi kołodziej został
władcą Kruszwicy. Źródło: Katolicka
Agencja Informacyjna. |
||||||
Dagome Iudex
Aller ŕ :Navigation,rechercher
Le texte
intégral du Dagome Iudex en latin: Le texte du Dagome Iudex traduit en français : [4] Alemure
désigne sans doute une ville de Moravie. [5] Région de Lusace avec la place
forte de Budziszyn. Ce document nous
permet de tracer les contours de l’état polonais de Mieszko : §
Schinesghe Gniezno ou Szczecin §
Prusse §
Rus §
Cracovie §
Oder §
Alemure §
Oder §
Schinesghe Gniezno ou Szczecin Ce document suscite de nombreuses
questions qui restent des énigmes. Pourquoi Mieszko Ier a confié son État au pape ? Pourquoi Świętopełk, le troisičme
fils du second mariage, n’est-il pas mentionné ? Dagome iudex
Zapis dokumentu Dagome iudex - nazwa jednego z
najbardziej znanych tekstów dotyczących wczesnej historii Polski. Tekst ten powszechnie uważa się za regest dokumentu, którego wystawcą
był Mieszko I – pierwszy źródłowo
potwierdzony władca Polski. Sam dokument sporządzony został
prawdopodobnie w kancelarii wystawcy w Gnieźnie (możliwe jest
również, że powstał w Quedlinburgu lub
wRzymie)
około 991 lub 992.
Treść i znaczenie dokumentu[edytuj]
Dagome iudex w Watykanie W dokumencie tym, spisanym po łacinie, Mieszko oddaje swoje państwo pod
papieską opiekę[1]. Motywy podjęcia tej decyzji nie są
dokładnie znane z uwagi na skąpe źródła. Spośród
wielu tez, najbardziej zasługującą na uwagę jest teoria
czyniąca z Dagome iudex element walki o niezależność diecezji
poznańskiej od
arcybiskupstwa w Magdeburgu. Ślady walki o ten obszar kościelny
widać choćby w kronice biskupa merseburskiego Thietmara.
Pod datą 968 kronikarz ten zapisuje
zależność poznańskiego Jordana od Magdeburga. Zapisek ten
obfituje jednak w błędy merytoryczne i uznaje się go
powszechnie za stronniczy. Identycznie, władzę Magdeburga nad
Poznaniem chcieli utrzymywać tamtejsi hierarchowie kościelni,
poprzez fałszowane dokumenty cesarskie. Inna, równie popularna teza,
utrzymuje, że Dagome iudex stara się zabezpieczyć prawa do
tronu dla synów Mieszka I, którzy zostali zrodzeni z Ody. Zagadkowe jest tu jednak odwołanie się do
papieża – w tamtych czasach wpływy biskupów Rzymu na politykę
Europy były znikome. Przypuszczalny
zasięg państwa Mieszka I i Bolesława Chrobrego w 992 r. Niestety enigmatyczność podjętej w dokumencie
decyzji jest nierozwiązywalna, ponieważ oryginalny dokument nie
zachował się do naszych czasów. Najstarszy znany regest pochodzi z roku 1099.
Jest bardzo dokładną kopią tekstu zapisanego przez
kardynała Deusdedita w znanym dziele Collectio
Canonum. Księga ta w oryginale powstała około 1087.
Kardynał Deusdedit nie zdawał sobie sprawy, że tekst odnosi
się do Polski i podejrzewał, że jego sygnatariuszem są
władcy Sardynii ("puto autem Sardos fuisse"),
do czego skłoniło go wymienienie aż 4 wystawców. Nosili oni
także podobne jak tam tytuły: iudex i senatrix.
Jak w większości przypadków dla Deusdedita liczyła się
sama czynność a nie osoby i obszary biorące w niej
udział; Dagome iudex było dla niego jedynie dowodem na
możliwość przyjmowania przez papiestwo takich donacji. Z dokumentem tym wiążą się również inne
problemy badawcze. Nie jest jasne, dlaczego Mieszko I występuje tam jako
sędzia Dagome ("Dagome iudex"). Dochodzą do tego
także rozbieżności, które tworzą różnice
pomiędzy kopiami regestu: jedne lekcje podają imię Dagome,
inne Dagone. Teoria o Dagome wiąże się wyłącznie z
oddaniem pierwszeństwa lekcji starszej (Dagone występuje w kopiach
późniejszych). Stąd też najbardziej popularne przypuszczenie
podaje, że "Dagome iudex" to przekręcony przez
kopistę/skrybę piszącego pod dyktando "Ego Mesco dux"
– "Ja, książę Mieszko", co odpowiadałoby
formułom typowym dla tego typu dokumentów. Funkcjonuje również
hipoteza, iż Dagome to ligatura imienia Dagobert (które władca miałby
przyjąć nachrzcie) i Mieszko (Dagome jako połączenie Dagobert
oraz Mesco); przykładem mogą tu być pierwsi władcy Węgier, którzy występowali w dokumentach po
chrzcie już pod nowymi imionami. Jednak nie jest pewne dlaczego
imię miałoby być właśnie takie, wśród Piastów
niepopularne. Istnieją hipotezy używające imienia
występującego w regeście za dowód skandynawskiego pochodzenia
Mieszka I. Według teorii Jerzego Dowiata z 1961[2], Dagome to zapisane w łacinie słowiańskie
imię Dygoma (lub Dzigoma) występujące m.in. w Bulli
gnieźnieńskiej -
mogło to być pierwotne imię władcy, natomiast imieniem
chrześcijańskim było łacińskie Michał,
zdrobnione w X w. na Miszka (Miszko, Miszek)[3], a wskrzeszone w XII w. w postaci Mieszko (Mieszek).
Słabym punktem tej hipotezy jest użycie pogańskiego imienia
księcia w liście skierowanym do papieża. Dagome iudex jest, mimo to, bardzo ważnym źródłem
geograficznym wczesnych dziejów Polski, choć oczywiście w
związku z intencjami Deusdedita nazwy miejscowości tam
występujące mogły zostać zniekształcone, stwarzając
badaczom duże problemy (np. Schinesghe i Alemure).
Istnieją także różnice pomiędzy poszczególnymi kopiami
regestu (wymienione niżej). Uważa się, że wszystkie
wymienione punkty w regeście oznaczają raczej nazwy terytoriów, a
nie szczegółowych miejsc. Tym samym uważa się Craccoa za ziemię krakowską a nie
miasto. Podobnie odnosi się do nazwy Alemure,
którą to badacze skłonni są raczej zakwalifikować jako
Morawy, a nie Ołomuniec czy inne miasta. Granice
państwa Mieszka I[edytuj]
Punkty odniesienia, przy pomocy których można
nakreślić granice państwa Mieszka I: §
Schinesghe/Schniesghee/Schignesne/Schniesche/Schinesne/Schinesgne (Gniezno lub Szczecin); §
Morze Bałtyckie prawdopodobnie
na części gdańskiej (longum mare); §
Prusy (Bruzze/Pruzze/Przze); §
Ruś (Russe/Russae); §
Kraków (Craccoa/Raccoa/Graccoa/Cracoa); §
rzeka Odra (flumen Oddera/Oddere); §
Alemure (Ołomuniec Morawski lub Morawy lub Oława); §
Milze/Mulze – ziemia Milczan (plemię łużyckie z grodem Budziszynem), tzw. Milsko. Tekst Dagome
iudex[edytuj]
Tekst łaciński[edytuj]
Kopia z Biblioteki
Watykańskiej Item in alio tomo sub Iohanne XV papa Dagome
iudex et Ote senatrix et filii eorum: Misicam et Lambertus – nescio cuius
gentis homines, puto autem Sardos fuisse, quoniam ipsi a IIII iudicibus
reguntur – leguntur beato Petro contulisse unam civitatem in integro, que
vocatur Schinesghe, cum omnibus suis pertinentiis infra hos affines, sicuti
incipit a primo latere longum mare, fine Bruzze usque in locum, qui dicitur
Russe et fines Russe extendente usque in Craccoa et ab ipsa Craccoa usque ad
flumen Oddere recte in locum, qui dicitur Alemure, et ab ipsa Alemura usque
in terram Milze recte intra Oddere et exinde ducente iuxta flumen Oddera
usque in predictam civitatem Schinesghe.[4] Tłumaczenie polskie[edytuj]
Podobnie w innym tomie z czasów papieża
Jana XV Dagome, pan, i Ote, pani i synowie ich Mieszko i Lambert (nie wiem,
jakiego to plemienia ludzie, sądzę jednak, że to byli
Sardyńczycy, ponieważ ci są rządzeni przez czterech
"panów") mieli nadać świętemu Piotrowi w
całości jedno państwo, któe zwie się Schinesghe z
wszystkimi swymi przynależnościami w tych graniach, jak się
zaczyna od pierwszego boku wzdłuż morza [dalej] granicą Prus
aż do miejsca, które nazywa się Ruś, a granicą Rusi
[dalej] ciągnąc aż do Krakowa i od tego Krakowa aż do
rzeki Odry, prosto do miejsca, które nazywa się Alemure, a od tej
Alemury aż do ziemi Milczan i od granicy Milczan prosto do Odry i
stąd idąc wzdłuż rzeki Odry aż do rzeczonego
państwa Schinesghe.[4] Zobacz
też[edytuj]
Przypisy
1.
↑ Prawdopodobnie,
według Galla Anonima, miał to także uczynić
książę Bolesław Krzywousty. Podczas węgierskiej
pielgrzymki (1113), jak podaje Gall Anonim w swojej Kronice – (…) mimo że sprawował
rządy nie nie nad jakimś księstwem, lecz nad wspaniałym
królestwem i że niepewny był pokoju, ze strony różnych wrogich
chrześcijańskich i pogańskich ludów, to jednak powierzył
siebie i swe królestwo w obronę potędze Bożej (…). Wzmianka dość interesująca.
Oddanie pod opiekę stolicy apostolskiej ziem przynależnych
księciu (podobnie jak w regestrze Dagome iudex), nie doczekała
się szerszego zainteresowania mediewistyki polskiej. Gall Anonim: Kronika polska. Wrocław:
2003, s. 159. ISBN 83-04-04610-5. 2.
↑ Jerzy
Dowiat, Metryka chrztu
Mieszka i jej geneza, Warszawa 1961 3.
↑ Rocznik świętokrzyski dawny, podaje pisownię
Mysko, Widukind z
Korbei pisze Misaca, Thietmar z
Merseburga Miseco, Dagome iudex podaje Misica 4.
↑ 4,0 4,1 Wersja
według tzw. redakcji D. Por. np. Gerard. Labuda: Słowiańszczyzna
starożżytna i wczesnośredniowieczna : antologia tekstów
źródłowych. Poznań: Wydawnictwo Poznańskiego
Towarzystwa Przyjaciół Nauk & Wydawnictwo Sorus, 1999, ss. 159–161. ISBN 83-7063-231-9. Literatura
dodatkowa[edytuj]
§
Kürbis B., Dagome iudex. Studium krytyczne,
[w:] Początki
państwa polskiego – Księga Tysiąclecia, t. II, Poznań
1962, s. 362-423. §
Labuda G., Studia nad początkami
państwa polskiego, t. II, Warszawa 1988, s. 240-261. §
Łowmiański
H., Początki
Polski, t. V, Warszawa 1973, s. 595-605. Linki
zewnętrzne[edytuj]
PIASTOWIE OLEŚNICCY Województwo
wrocławskie |
||||||
|
||||||
|
||||||
Ziemomysl
married Gorka -[54260] [MRIN:28057] 2,7,8,9.,43 Gorka was born
in 896 and died. Children from
this marriage were: 25112334944 i. Mieszko I Prince Of POLAND -[54249] (born in 922 - died in
992) 25112336185 ii. Adelajda Of Princess Of POLAND -[45871] (died in Sep 997) Aller ŕ :Navigation,rechercher |
||||||
Related News
·
Pedigree: ZiemomyslPIAST
(Prince) ... ·
Ziemomysl Prince Of POLAND & Mrs-Z ... |
||||||
PIAST Henri II PIAST Lasislas Ier PIAST Leszek III (SOSA : 1042651495864) PIAST Louis I PIAST Ludmilla PIAST
Marguerite PIAST Mieczyslas 1er (SOSA : 260662873966) PIAST Mieszko II PIAST Miezko I I I PIAST Ne PIAST Piast (SOSA : 4170605983456) PIAST Richenza
(Ryksa) PIAST Swatawa PIAST Ziemomysl (SOSA : 521325747932) PIAST Ziemovit (SOSA
: 2085302991728) |
||||||
1.
Ziemowit
2.
Leszek, who inherited the throne
after his brother Ziemowit's death.
Boleslaw was married four (4) times:
Mieszko's sister, Alelaida married
Geizaa of Hungary. Geiza's son Stephen was made a saint.
Children from this
marriage were:
25112334945 i. Dubravka Princess Of BOHEMIA -[56336] (born in 931 - died in 977)
Children from this
marriage were:
25112334945 i. Dubravka Princess Of BOHEMIA -[56336] (born in 931 - died in 977)
Children from this
marriage were:
25112334945 i. Dubravka Princess Of BOHEMIA -[56336] (born in 931 - died in 977)
Written and recorded by Margaret Odrowaz-Sypniewska
The Founding of the Piast Dynasty:
Death
of Dobrava.
The Rise of the Mongols:
"They were fierce Mongol
people. They drank horse's milk mixed with blood, ate raw meat, and on this
rancid diet, they could travel fast and endure surprising extremes of climate.
European armies were no match" (Brezezinski).They overran, burned,
and killed the Rus, then divided and ravaged
The
Death of Jadwiga:
·
1243 - Death of St. Jadwiga/Hedwig
(1179-1243). Wife of
HenryK "the Bearded" Prince of
·
1257, August 5: Death of St Hyacinth of
·
1308 Seizure of
·
1320 Coronation of
Lokietek
·
1333-1370 Reign of Kazimierz III (Casimir the Great)
·
1335 Cession of
Silesia to Bohemia
·
1340 Polish conquest of Red Ruthenia begins
·
1364 Congress of Kracow, Foundation of Stadium
Generale
·
·
1370 Death of Casimir the Great(reigned from 1333-70)
·
1370-1385
The Rise of the Jagiellon Dynasty:
The
"The
The Lithuanians
prided themselves on being the last pagan people in
The
The union of
(szlachta)under
which there were:
(a) the
knights (wtodyki)
(b) the
yeoman (panosze)
The noble families of
The nobles also elected the starasta (royal sheriff) who supervised and
protected people in royal areas.
Jagiellonian kings established a
Jewish charter in 1264. Many Jewish entrepenuers were established, such as
Isaak Brodawka of
5.
The peasantry.
The Union of Krewo:
Jadwiga,
daughter of Louis of Anjou (Ludwig of Hungary), (c 1351-1434), came to the
Throne of Lithuania at age 26 and lived to age 83. Casimir the Great of Poland
had his Grand Master, Winrich von Kniprode (1352-1382) take
In 1385,
Lithuanian matchmakers posed a conjugal and political union between Jagiello
and Jadwiga. For her hand her world would be baptised in the Christian Church.
On February 1386 the Polish barons and nobility elected Jagaila (Jagietto) as
their king. Jadwiga was only thirteen years old and was coronated on Wawel Hill
on
Jagaila was
made Christian and thus named Wladyslaw-Jagietto.
The Poles were
never very zealous Crusaders. "Their participation in
the general crusades to the Holy Lands was extremely limited" (Davies,
Norman, God's Playground, A
History of Poland, Vol 1.New York: Columbia University Press, 1982,
161). Only a few kings made it
to the crusades. Wladyslaw III Jagiellon (1443) followed the prompting of Papal
Nuncio, Guiliano Cesarini and rode out against the
Wladyslaw was
beheaded by the Turks and his head impaled on a stake to terrify the infidels.
The Poles were
more concerned about the Tartars. The Tartars carried their fahir or human booty to sell as slaves
within the Moslem world.
The
1410 marked the
beginning of the Battle of Grunwald,
This battle was
one of the largest and longest of the middle ages. It was also one of the
bloodiest. Some 27,000 knights faced 39,000 Poles, Czechs, and Wallachians. By
the end of the day, almost one-half of the Teutonic Knights were dead. The
Grand Master, Ulrich Von Jungingen, was slain, and fourteen thousand prisoners
were taken for ransom.
Wladyslaw-Jagietto
resplendent in his silver armor on the crest of a hillock, received the
standard of the Prussian Bishop of Pomeranian, and sent it as a trophy to
The Poles
were never very zealous Crusaders (Davies
161).
He was born in
Professor
at the Jagiellonian University.
Dagome Ludex- o najstarszy zachowany
dokument dotyczący państwa polskiego, sporządzony w kancelarii Mieszka I około roku 991. W
dokumencie tym, spisanym po łacinie, Mieszko informuje papieża o
granicach swojego państwa i oddaje je pod papieską opiekę.
Senior-najstarszy z rodu ,
na mocy hołdu lennego obejmował władzę nad wasalem a w
zamian za to nadawał mu lenno. jego tytuł
oznaczał zwierzchnika nad ludźmi i ziemią.
geograf bawarski - sporządzony w Akwizgranie w IX w. opis terytoriów
i grodów plemion słowiańskich na północ od Dunaju i na wschód od
Łaby i Soławy.
2. Statut Bolesława Krzywoustego to testament , który został wydany w 1138r., na którko
przed śmiercią księcia. Był to akt polityczny
, w którym władca ustallił zasady następsstwa tronu i
wprowadził podział terytorialny Polski miedzy swoich synów.
Prawdopodobnie został wydany przez władca ,
ponieważ chciał on uniknąć konfliktu swych synów o ziemie i
władze. Warto wspomnieć ,że
Bolesław Krzywosusty sam kiedyś wojował ze swym bratem
Zbigniewem.
3. Zasada senioratu sprawowana w państwie,
który ma należeć do najstarszego z rodu. miała
ona przechodzić we władanie najstarszego potomka dynastii, jako
podstawa jako władzy nad całością państwa, wiec
również obrona granic i polityka zagraniczna. Dzielnica senioratu to ziemi
karakowskiej ze stolicą w Krakowie, ziemi łęczycko-sieradzkiej , wschodniej Wielkopolski z Gnieznem , czesci
Kujaw i Pomorza Gdańskiego.
4.Jordan
5.Władysław Wyganiec - dzielica
Senioratu, Sląsk
Kędzierzawy- Mazowsze
Mieszko Stry - Wielkopolskę
Henryk - ziemię sandomierską
Piast "Kołodziej" (zmarł
w Kruszwicy w 861 roku)
Syn Chościska i jego nieznanej żony.
Półlegendarny książę Polan panujący
zapewne od 842 roku do swojej śmierci.
Ożenił się z Rzepichą.
Piast jest symbolem wszystkiego co rodzime, swojskie i bezpieczne.
Najciekawsze jest to, że czcimy kogoś, o którym prawie nic nie wiemy,
ba nawet nie jesteśmy pewni czy w ogóle istniał. Ale to nie tylko
nasza polska specyfika...
Im więcej o nim "wiemy", tym więcej pytań
się nasuwa. A komu zawdzięczamy kronikarski przekaz o kmieciu
Piaście? Anonimowi zwanemu Gallem - wszystko jasne i przejrzyste.
"Bo chłop ma coś w sobie z Piasta, chłop
potęgą jest i basta" napisał Stanisław
Wyspiański.
W "Kronice" Galla Anonima
występuje jako rataj księcia Popiela, mieszkający na podgrodziu
gnieźnieńskim. Jego syn i jego żony Rzepki (Rzepichy), Siemowit,
został księciem polskim po śmierci Popiela."Kronika
wielkopolska", a za nią Jan Długosz, lokalizują
wydarzenia w Kruszwicy. Sam Piast miał zostać wybrany
władcą polskim.
Według Galla Anonima Piast Kołodziej (znany również
jako Piast Oracz) był prapradziadkiem pierwszego historycznego władcy
polskiego. Anonim podaje, że ojcem Piasta był niejaki Chościsko,
żoną Rzepicha, a męskim potomkiem Siemowit. Piast mieszkał
ze swoją rodzinką w ubogiej chałupce na gnieźnieńskim
podgrodziu.
Pojawia się w Starej baśni Józefa Ignacego Kraszewskiego.
Jest też bohaterem wiersza Kornela Makuszyńskiego Za króla Piasta
Polska wyrasta. Piast (jako Dago-Piastun) jest głównym bohaterem
luźno opartej na faktach historycznych powieści dla dorosłych
Zbigniewa Nienackiego Dagome
Ludex (lub w innym
wydaniu Historia Sekretna) przedstawiający życie Piasta, podboje oraz
zjednoczenie krain ówczesnych plemion.
W XIX wieku przypuszczano, że był majordomusem na dworze
Popiela. Sądzono nawet, że imię "Piast" w
rzeczywistości było określeniem pełnionej funkcji
"piastuna". Większość badaczy odrzucała jego
historyczność, chociaż z biegiem czasu coraz większą
wagę przywiązuje się do relacji Galla, a co za tym idzie badacze
skłaniają się do uznania historyczności Piasta. Kwestia ta
pozostaje dyskusyjna.
Według innych legend sam Piast pochodził ze wsi Noć
(powiat koniński-gmina Wierzbinek). Świetlana
przyszłość syna Piasta została przepowiedziana przez dwóch
nieznanych wędrowców, którzy będąc zmęczeni i głodni
poprosili Piasta o gościnę. Akurat odbywała się w domu
kołodzieja uroczystość postrzyżyn 7-letniego syna. Piast
chętnie zaprosił nieznajomych do stołu i poprosił ich o
błogosławieństwo i nadanie imienia chłopcu. Dwaj
wędrowcy nadali mu imię Siemowit i przepowiedzieli mu wielką
przyszłość. Dziękując za gościnę
pobłogosławi jeszcze raz chłopca i wszystkich biesiadników, po
czym odeszli w dalsza wędrówkę. Rzepicha - żona gospodarza, gdy
poszła do spiżarni spostrzegła, że zapasów nie ubywa.
Wszyscy uznali to za dobrą wróżbę.
Piast wyrósł na króla i jako taki stał się
protoplastą nie tylko dynastii panującej czy nawet stanu kmiecego,
ale całego narodu. W świadomości społecznej termin
"Piast" zakorzenił się na dobre w stuleciu XX, stając
się symbolem polskości na równi z Orłem Białym i Mazurkiem
Dąbrowskiego. W czasach PRL był najbardziej ulubioną
maskotką władzy wszelkiego szczebla. Imieniem "Piast"
chrzczono, co popadło: okręty i statki, huty i kopalnie, kluby
sportowe, spółdzielnie pracy, szkoły i równego rodzaju towarzystwa.
Polska była w piastowskich granicach, bronionych przez Wojsko Ludowe z
"piastowskimi" orzełkami na czapkach.
W nowej rzeczywistości Piast również znalazł swoje
miejsce jako symbol polskości.
Piast jest wręcz "zakodowany" w naszej polskiej
świadomości. Możemy go uważać za historycznego, czy legendarnego
protoplastę pierwszej polskiej dynastii panującej. Każdy naród
ma swojego "Ojca". W roli "Ojca" Polan widzę Lecha,
ale w roli "Ojca" narodu polskiego najodpowiedniejszą osobą
wydaje mi się właśnie Piast Kołodziej. Jest fenomenem
społeczno-historycznym, działa na wyobraźnie profesjonalnych
badaczy i zwykłych śmiertelników. Z pewnością wokół
jego osoby będą krążyć kontrowersje (to nieuniknione),
ale to i tak nie zmienia faktu, że wśród Polaków jego osoba
zawszę będzie dziwnie bliska i swojska.
Neantyka historyczna przedstawiła kilka hipotez
dotyczących Piasta. Pierwsza głosi, iż cztery pokolenia przed
Mieszkiem istniał na dworze Popielidów urząd opiekuna
dworu-popularnie zwanego Piastunem. Dygnitarz ów (zgodnie z ówczesnymi normami)
korzystając ze słabości swego pana i łaskawcy,
pozbawił go tronu i "wyeliminował" cały jego ród.
Wczesnosłowiański zamach stanu był przeniesieniem
na rodzime podwórko genealogii Karola Wielkiego. Zbiegiem lat Piastun stał
się Piastem z legendy, a jego pochodzenie miało sugerować o
prawowitym charakterze ich rządów. Z tej koncepcji wynika, że
przodkiem Piastów był nie Piast, a ktoś zupełnie inny, lecz
również zwany Piastem, jest to wiec podgląd o częściowym
nieistnieniu Piasta. Druga wersja głosi, iż imiona "Piast"
i "Rzepicha" oznaczają dawne bóstwa pogańskie. W wyniku
wkroczenia religii chrześcijańskiej, tradycja boska wtopiła
się w tradycję dynastyczną. Tak jak faraonowie byli potomkami
boga Re, tak książęta polscy potomkami boga Piasta.
Kolejną
hipotezą jest obraz Piasta- Lechity (teoria mi najbliższa). Ojciec
Piasta zwał się Chościsko. Co ciekawe również, zły
Popiel został nazwany Chościskiem. Termin ten oznaczał
prawdopodobnie księcia. Może, więc w żyłach Piasta
płynęła książęca krew? Przypuśćmy,
że w VIII wieku na teren dzisiejszej Wielkopolski przybywa migrujące
plemię pod przywództwem chościska (czyli księcia) Lecha.
Plemię to zakłada swoje państewko ze stolica w Gniezdnie
(później przemianowana na Gniezno). Lechici mają na północnym-
wschodzie za sąsiadów bogatych i silnych Goplan, których jednak na razie
nie obchodzą "nowi" sąsiedzi. Na podstawie roczników
karolińskich można określić, że w 805 roku Lech (?)
wyprawia się z pomocą do Czechów, którzy za napaść na
Awarów zostali zaatakowani przez wojska cesarza Franków Karola Wielkiego. W
nieudanej wyprawie ginie Lech, nie pozostawiając dojrzałego
dziedzica. Sytuację wykorzystują Goplani, którzy podbijają
młode, ale już prężnie funkcjonujące państwo
Polan. Rozpoczyna się okres niewoli, w której byli członkowie rodziny
panującej i "arystokracja" stają się zwykłymi
chłopami. Dlatego właśnie w poł. IX wieku. Geograf Bawarski
wymienia Goplan, a nie Polan. Jednakże, Polanie zachowują swoją
tradycję i tożsamość, a kiedy na chościskowym tronie
zasiada Popiel, dochodzi do buntu. Popiel zostaje zabity, a syn jednego z
przywódców powstania- Piasta, Siemowit z racji płynącej w jego
żyłach krwi Lecha zostaje wybrany na władcę.
Moda na Piasta
rozpoczęła się dopiero kilkaset lat po jego rzekomej
śmierci. Już wówczas Piast był różnorako interpretowany. W
okresie Złotego Wieku, gdy szlachta walczyła o dominującą
pozycje w kraju, stworzono zadziwiającą koncepcję jej
pochodzenia. Z jednej strony podkreślała swą
odrębność od innych klas społecznych, a z drugiej
starała się odkreślić swoja rodzimość i
swojskość. W dobie królów elekcyjnych szlachta zaczęła
się domagać "króla-Piasta"- rozumianego jako najlepszego
kandydata z jej własnego grona. Co ciekawe "Piastem" można
było zostać również przez małżeństwo. Nazwa
średniowiecznej dynastii panującej jako "piastowska"
była wytworem erudytów śląskich z przełomu XVII i XVIII
wieku. Upowszechnił je później Adam Naruszewicz, wzbogacając
karty ojczystej historii Polaków ku pokrzepieniu serc. W niewiele lat później
na plan pierwszy wysunęło się chłopskie pochodzenie
pierwszego polskiego rodu panującego. Był to zarówno przejaw
kompleksu winy wobec stanu włościańskiego, jak i próba
rozbudzenia w nim poczucia tożsamości narodowej i historycznej.
Postać "kmiotka na książęcym stolcu" była
nośnym symbolem, propagowanym wręcz natrętnie już na
elementarnym poziomie edukacji. Skutki przerosły najśmielsze
oczekiwania. Chłopstwo rzeczywiście zaczęło się
utożsamiać z synem Chościska, co nasiliło się
zwłaszcza pod koniec XIX wieku za sprawą agraryzmu, doktryny
głoszącej, że stan kmiecy jest jedyną zdrową i
twórczą częścią narodu i tylko on zasługuje na miano
"ludu". Imię "Piast" trafiło zatem na zielone
sztandary najpotężniejszych partii ludowych. Pod jego patronatem
tworzono kolejne wersje programów "Polski Ludowej" - czyli
chłopskiej, tak bowiem rozumiano wtedy ten termin. Jeden nawet
doczekał się realizacji. W literaturze pojawia się w Starej
baśni Józefa Ignacego Kraszewskiego. Jest też bohaterem wiersza
Kornela Makuszyńskiego Za króla Piasta Polska wyrasta. Piast (jako
Dago-Piastun) jest głównym bohaterem luźno opartej na faktach
historycznych powieści dla dorosłych Zbigniewa Nienackiego Dagome
Ludex (lub w innym wyddaniu Historia Sekretna) przedstawiający życie
Piasta, podboje oraz zjednoczenie krain ówczesnych plemion.
Z
biegiem czasu pojęcia "Piast", "piastowski"
nabrały zabarwienia ogólnonarodowego. Śpiewamy przecież w
nieoficjalnym hymnie narodowym, Rocie: "Polski my naród, polski lud,
królewski szczep piastowy".
Piast
"Kołodziej" (zmarł w Kruszwicy w 861 roku)
Syn Chościska
i jego nieznanej żony.
Półlegendarny
książę Polan panujący zapewne od 842 roku do swojej
śmierci.
Ożenił
się z Rzepichą.
Piast jest
symbolem wszystkiego co rodzime, swojskie i bezpieczne. Najciekawsze jest to,
że czcimy kogoś, o którym prawie nic nie wiemy, ba nawet nie
jesteśmy pewni czy w ogóle istniał. Ale to nie tylko nasza polska
specyfika...
Im więcej o
nim "wiemy", tym więcej pytań się nasuwa. A komu
zawdzięczamy kronikarski przekaz o kmieciu Piaście? Anonimowi zwanemu
Gallem - wszystko jasne i przejrzyste.
"Bo
chłop ma coś w sobie z Piasta, chłop potęgą jest i
basta" napisał Stanisław Wyspiański.
W "Kronice" Galla Anonima występuje jako rataj księcia
Popiela, mieszkający na podgrodziu gnieźnieńskim. Jego syn i
jego żony Rzepki (Rzepichy), Siemowit, został księciem polskim
po śmierci Popiela."Kronika wielkopolska", a za nią
Jan Długosz, lokalizują wydarzenia w Kruszwicy. Sam Piast miał
zostać wybrany władcą polskim.
Według Galla
Anonima Piast Kołodziej (znany również jako Piast Oracz) był
prapradziadkiem pierwszego historycznego władcy polskiego. Anonim podaje,
że ojcem Piasta był niejaki Chościsko, żoną Rzepicha,
a męskim potomkiem Siemowit. Piast mieszkał ze swoją
rodzinką w ubogiej chałupce na gnieźnieńskim podgrodziu.
Pojawia się w
Starej baśni Józefa Ignacego Kraszewskiego. Jest też bohaterem
wiersza Kornela Makuszyńskiego Za króla Piasta Polska wyrasta. Piast (jako
Dago-Piastun) jest głównym bohaterem luźno opartej na faktach
historycznych powieści dla dorosłych Zbigniewa Nienackiego Dagome Ludex (lub w innym wydaniu Historia Sekretna)
przedstawiający życie Piasta, podboje oraz zjednoczenie krain
ówczesnych plemion.
W XIX wieku
przypuszczano, że był majordomusem na dworze Popiela. Sądzono
nawet, że imię "Piast" w rzeczywistości było
określeniem pełnionej funkcji "piastuna". Większość
badaczy odrzucała jego historyczność, chociaż z biegiem
czasu coraz większą wagę przywiązuje się do relacji
Galla, a co za tym idzie badacze skłaniają się do uznania
historyczności Piasta. Kwestia ta pozostaje dyskusyjna.
Według innych
legend sam Piast pochodził ze wsi Noć (powiat koniński-gmina
Wierzbinek). Świetlana przyszłość syna Piasta została
przepowiedziana przez dwóch nieznanych wędrowców, którzy będąc
zmęczeni i głodni poprosili Piasta o gościnę. Akurat
odbywała się w domu kołodzieja uroczystość
postrzyżyn 7-letniego syna. Piast chętnie zaprosił nieznajomych
do stołu i poprosił ich o błogosławieństwo i nadanie
imienia chłopcu. Dwaj wędrowcy nadali mu imię Siemowit i
przepowiedzieli mu wielką przyszłość. Dziękując
za gościnę pobłogosławi jeszcze raz chłopca i
wszystkich biesiadników, po czym odeszli w dalsza wędrówkę. Rzepicha
- żona gospodarza, gdy poszła do spiżarni spostrzegła,
że zapasów nie ubywa. Wszyscy uznali to za dobrą wróżbę.
Piast wyrósł
na króla i jako taki stał się protoplastą nie tylko dynastii
panującej czy nawet stanu kmiecego, ale całego narodu. W
świadomości społecznej termin "Piast" zakorzenił
się na dobre w stuleciu XX, stając się symbolem polskości
na równi z Orłem Białym i Mazurkiem Dąbrowskiego. W czasach PRL
był najbardziej ulubioną maskotką władzy wszelkiego
szczebla. Imieniem "Piast" chrzczono, co popadło: okręty i
statki, huty i kopalnie, kluby sportowe, spółdzielnie pracy, szkoły i
równego rodzaju towarzystwa. Polska była w piastowskich granicach,
bronionych przez Wojsko Ludowe z "piastowskimi" orzełkami na
czapkach.
W nowej
rzeczywistości Piast również znalazł swoje miejsce jako symbol
polskości.
Piast jest
wręcz "zakodowany" w naszej polskiej świadomości. Możemy
go uważać za historycznego, czy legendarnego protoplastę
pierwszej polskiej dynastii panującej. Każdy naród ma swojego
"Ojca". W roli "Ojca" Polan widzę Lecha, ale w roli
"Ojca" narodu polskiego najodpowiedniejszą osobą wydaje mi
się właśnie Piast Kołodziej. Jest fenomenem
społeczno-historycznym, działa na wyobraźnie profesjonalnych
badaczy i zwykłych śmiertelników. Z pewnością wokół
jego osoby będą krążyć kontrowersje (to nieuniknione),
ale to i tak nie zmienia faktu, że wśród Polaków jego osoba
zawszę będzie dziwnie bliska i swojska.
Neantyka
historyczna przedstawiła kilka hipotez dotyczących Piasta. Pierwsza
głosi, iż cztery pokolenia przed Mieszkiem istniał na dworze
Popielidów urząd opiekuna dworu-popularnie zwanego Piastunem. Dygnitarz ów
(zgodnie z ówczesnymi normami) korzystając ze słabości swego
pana i łaskawcy, pozbawił go tronu i "wyeliminował"
cały jego ród.
Wczesnosłowiański
zamach stanu był przeniesieniem na rodzime podwórko genealogii Karola
Wielkiego. Zbiegiem lat Piastun stał się Piastem z legendy, a jego
pochodzenie miało sugerować o prawowitym charakterze ich rządów.
Z tej koncepcji wynika, że przodkiem Piastów był nie Piast, a
ktoś zupełnie inny, lecz również zwany Piastem, jest to wiec
podgląd o częściowym nieistnieniu Piasta. Druga wersja
głosi, iż imiona "Piast" i "Rzepicha"
oznaczają dawne bóstwa pogańskie. W wyniku wkroczenia religii
chrześcijańskiej, tradycja boska wtopiła się w
tradycję dynastyczną. Tak jak faraonowie byli potomkami boga Re, tak
książęta polscy potomkami boga Piasta.
Kolejną
hipotezą jest obraz Piasta- Lechity (teoria mi najbliższa). Ojciec
Piasta zwał się Chościsko. Co ciekawe również, zły
Popiel został nazwany Chościskiem. Termin ten oznaczał
prawdopodobnie księcia. Może, więc w żyłach Piasta
płynęła książęca krew? Przypuśćmy,
że w VIII wieku na teren dzisiejszej Wielkopolski przybywa migrujące
plemię pod przywództwem chościska (czyli księcia) Lecha.
Plemię to zakłada swoje państewko ze stolica w Gniezdnie
(później przemianowana na Gniezno). Lechici mają na północnym-
wschodzie za sąsiadów bogatych i silnych Goplan, których jednak na razie
nie obchodzą "nowi" sąsiedzi. Na podstawie roczników
karolińskich można określić, że w 805 roku Lech (?)
wyprawia się z pomocą do Czechów, którzy za napaść na
Awarów zostali zaatakowani przez wojska cesarza Franków Karola Wielkiego. W
nieudanej wyprawie ginie Lech, nie pozostawiając dojrzałego
dziedzica. Sytuację wykorzystują Goplani, którzy podbijają
młode, ale już prężnie funkcjonujące państwo
Polan. Rozpoczyna się okres niewoli, w której byli członkowie rodziny
panującej i "arystokracja" stają się zwykłymi
chłopami. Dlatego właśnie w poł. IX wieku. Geograf Bawarski
wymienia Goplan, a nie Polan. Jednakże, Polanie zachowują swoją
tradycję i tożsamość, a kiedy na chościskowym tronie
zasiada Popiel, dochodzi do buntu. Popiel zostaje zabity, a syn jednego z
przywódców powstania- Piasta, Siemowit z racji płynącej w jego
żyłach krwi Lecha zostaje wybrany na władcę.
Moda na Piasta
rozpoczęła się dopiero kilkaset lat po jego rzekomej
śmierci. Już wówczas Piast był różnorako interpretowany. W
okresie Złotego Wieku, gdy szlachta walczyła o dominującą
pozycje w kraju, stworzono zadziwiającą koncepcję jej
pochodzenia. Z jednej strony podkreślała swą
odrębność od innych klas społecznych, a z drugiej
starała się odkreślić swoja rodzimość i
swojskość. W dobie królów elekcyjnych szlachta zaczęła
się domagać "króla-Piasta"- rozumianego jako najlepszego
kandydata z jej własnego grona. Co ciekawe "Piastem" można
było zostać również przez małżeństwo. Nazwa
średniowiecznej dynastii panującej jako "piastowska"
była wytworem erudytów śląskich z przełomu XVII i XVIII
wieku. Upowszechnił je później Adam Naruszewicz, wzbogacając
karty ojczystej historii Polaków ku pokrzepieniu serc. W niewiele lat
później na plan pierwszy wysunęło się chłopskie
pochodzenie pierwszego polskiego rodu panującego. Był to zarówno
przejaw kompleksu winy wobec stanu włościańskiego, jak i próba
rozbudzenia w nim poczucia tożsamości narodowej i historycznej.
Postać "kmiotka na książęcym stolcu" była
nośnym symbolem, propagowanym wręcz natrętnie już na
elementarnym poziomie edukacji. Skutki przerosły najśmielsze
oczekiwania. Chłopstwo rzeczywiście zaczęło się
utożsamiać z synem Chościska, co nasiliło się
zwłaszcza pod koniec XIX wieku za sprawą agraryzmu, doktryny
głoszącej, że stan kmiecy jest jedyną zdrową i
twórczą częścią narodu i tylko on zasługuje na miano
"ludu". Imię "Piast" trafiło zatem na zielone
sztandary najpotężniejszych partii ludowych. Pod jego patronatem
tworzono kolejne wersje programów "Polski Ludowej" - czyli
chłopskiej, tak bowiem rozumiano wtedy ten termin. Jeden nawet
doczekał się realizacji. W literaturze pojawia się w Starej
baśni Józefa Ignacego Kraszewskiego. Jest też bohaterem wiersza
Kornela Makuszyńskiego Za króla Piasta Polska wyrasta. Piast (jako
Dago-Piastun) jest głównym bohaterem luźno opartej na faktach
historycznych powieści dla dorosłych Zbigniewa Nienackiego Dagome
Ludex (lub w innym wyddaniu Historia Sekretna) przedstawiający życie
Piasta, podboje oraz zjednoczenie krain ówczesnych plemion.
Z biegiem czasu
pojęcia "Piast", "piastowski" nabrały zabarwienia
ogólnonarodowego. Śpiewamy przecież w nieoficjalnym hymnie narodowym,
Rocie: "Polski my naród, polski lud, królewski szczep piastowy".
Szczecin est la capitale de la
Pologne le plus grand land 5čme - Poméranie occidentale - ville
Aujourd'hui, environ. 430.000
habitants, ce qui rend la Pologne du 7 e plus grande
ville.
La ville est stratégiquement
bien situé sur le fleuve Oder et cet endroit
ont toujours fait Stettin ŕ une
ville attrayante qui a été
Danois, suédois, prussienne,
allemande, française et polonaise. Si nous avions choisi la
frontičre naturelle aprčs la
2čme guerre mondiale se trouve ŕ Szczecin Oder
gauche large et aurait donc dű
ętre allemand.
7-6 sičcle
f.k.
Les premičres
traces de la population urslavisk.
9 cents
Un grand château de bois et
talus a été construit autour du château et a tiré un
installations
portuaires de pęche avec.
10 cent
Sczecin devenu un centre
commercial avec un paysage urbain.
967-972
Le roi de Pologne, Mieszko 1
conquiert la ville
990
En Mieszko 1 document juridique
au pape Jean, 15 ludex Dagomé semble
ville nom "Shinesghe",
ces lieux peuvent ętre identifiés comme Stettin.
10-12 sičcle
La ville obtient un boom
commercial et ne cesse d'augmenter
1124
L'évęque allemand Otto von
Bamberg l'introduction du christianisme ŕ Szczecin et dans
commencer la construction de 2
associés églises
1185-1223
Szczecin est sous contrôle danois
1278
La ville devient un membre de la
Hanse liés
1532
Poméranie
1630
les troupes suédoises ont
conquis la ville et le roi suédois Gustav Adolf 2 forçage
Pomorska duc Boguslaw 14 ŕ
signer un traité fédéral.
1630-1636
Suédois développer installations
forteresse dans et autour de Szczecin ŕ utiliser
ville comme base pour la guerre
contre la Pologne.
1637
Le dernier duc de genre Gryf,
Boguslaw 14 ans meurent et gestion de la ville
est maintenant entre les mains
du gouverneur suédois.
1646
La paix Vestfaliske donne la
domination de Szczecin et de la Sučde
zones côtičres tandis que la
partie sud du pays revient Brandebourgeois.
1711
les troupes danoises, russes et polonais ont envahi la Poméranie et en 1713 assiégée
Stettin, le 6 octobre 1713 prise
sur le pouvoir du duc Guillaume 1er d
Brandebourg. La
garnison de la ville s'est développée et le chef de la garnison
Kristian von Anhalt-Zerbst.
1720
la paix de Stockholm, la Sučde
vend Stettin ŕ la Prusse ŕ 2 millions
thaler
1724
fortifications en développement
ont commencé sous la direction d'un appelé
Architecte hollandais Gerhard
Cornelius Van Wall Rave, il a été employé par le
cour de Prusse
sous le roi Friedrich Wilhelm.
1729
Dans le palais du commandant née
princesse Sophie Augusta von Frederikka
Anhalt Zerbst. En 1745,
elle épouse l'héritier de la Russie
trône de Pierre de Holstein
Ullrich tard le tsar Pierre III et elle était si
connu sous le nom de
l'impératrice Catherine la Grande
1806-1813
la défaite prussienne ŕ Iéna et
d'Auerstaedt, Stettin occupés par les Français
forces
1843
Le chemin de fer Szczecin -
Berlin construit et les fortifications autour de Szczecin
fermée
1875
Décider de mettre fin ŕ
caractčre changement fortifikationerne et Stettin
d'ętre une ville forteresse et
la garnison d'une ville industrielle prospčre.
1900
La ville a maintenant 200.000
habitants
1939-1944
Szczecin est une ville
importante avec une importante usine de fabrication et un bastion important
pour la marine de guerre
allemande. Vous commencez ŕ la cour d'un bâtiment,
pas de porte-avions complčte
"Graf Zeppelin"
Aoűt 1944
Stettin exposés ŕ des
bombardements massifs de l'anglais et
machines américaines. 90% du centre vers le bas en ruines.
26 / 4 1945
Hitler a transformé la ville en
une grande forteresse et un 2-mois
sičge de Russie de la ville
commence Szczecin est l'un des derniers
villes allemandes qui cčde.
5 / 7 1945
La ville se rendit au
gouvernement polonais, les Russes du démontage de tout utile
usine de fabrication allemande
et les Polonais se prendre en charge une ville située dans
ruines et aucune infrastructure
viable.
1970
mois de Noël commence avec les
protestations des travailleurs contre les grandes communiste
sičge du parti du gouvernement,
mis le feu.
Spis
treści
• Strona 1
• Strona 2
• Bibliografia
|
|
Lech (?) wyprawia
się z pomocą do Czechów, którzy za napaść na Awarów zostali
zaatakowani przez wojska cesarza Franków Karola Wielkiego. W nieudanej wyprawie
ginie Lech, nie pozostawiając dojrzałego dziedzica. Sytuację
wykorzystują Goplani, którzy podbijają młode, ale już
prężnie funkcjonujące państwo Polan. Rozpoczyna się
okres niewoli, w której byli członkowie rodziny panującej i
„arystokracja” stają się zwykłymi chłopami. Dlatego
właśnie w poł. IX w. Geograf Bawarski wymienia Goplan, a nie
Polan. Jednakże, Polanie zachowują swoją tradycję i
tożsamość, a kiedy na chościskowym tronie zasiada Popiel,
dochodzi do buntu. Popiel zostaje zabity, a syn jednego z przywódców powstania-
Piasta, Siemowit z racji płynącej w jego żyłach krwi Lecha
zostaje wybrany na władcę.
Moda na Piasta
rozpoczęła się dopiero kilkaset lat po jego rzekomej
śmierci. Już wówczas Piast był różnorako interpretowany. W
okresie Złotego Wieku, gdy szlachta walczyła o dominującą
pozycje w kraju, stworzono zadziwiającą koncepcję jej
pochodzenia. Z jednej strony podkreślała swą odrębność
od innych klas społecznych, a z drugiej starała się
odkreślić swoja rodzimość i swojskość. W dobie
królów elekcyjnych szlachta zaczęła się domagać „króla-
Piasta”- rozumianego jako najlepszego kandydata z jej własnego grona. Co
ciekawe „Piastem” można było zostać również przez
małżeństwo. Nazwa średniowiecznej dynastii panującej
jako „piastowska” była wytworem erudytów śląskich z
przełomu XVII i XVIII w. Upowszechnił je później Adam Naruszewicz,
wzbogacając karty ojczystej historii Polaków ku pokrze¬pieniu serc. W
niewiele lat później na plan pierwszy wysunęło się
chłopskie pocho¬dzenie pierwszego polskiego rodu panującego. Był
to zarówno przejaw kompleksu winy wobec stanu włościańskiego,
jak i próba rozbudzenia w nim poczucia tożsamości naro¬dowej i historycznej.
Postać "kmiotka na książęcym stolcu" była
nośnym symbolem, propagowanym wręcz natrętnie już na
elementarnym poziomie edukacji. Skutki przero¬sły najśmielsze
oczekiwania. Chłopstwo rzeczywiście zaczęło się
utożsamiać z synem Chościska, co nasiliło się
zwłaszcza pod koniec XIX wieku za sprawą agraryzmu, doktryny
głoszącej, że stan kmiecy jest jedyną zdrową i
twórczą częścią narodu i tylko on zasługuje na miano
"ludu". Imię "Piast" trafiło zatem na zielone
sztandary najpotężniejszych partii ludowych. Pod jego patronatem
tworzono kolejne wersje programów "Polski Ludowej" - czyli
chłopskiej, tak bowiem rozumiano wtedy ten termin. Jeden nawet
doczekał się realizacji... W literaturze pojawia się w Starej
baśni Józefa Ignacego Kraszewskiego. Jest też bohaterem wiersza
Kornela Makuszyńskiego Za króla Piasta Polska wyrasta. Piast (jako
Dago-Piastun) jest głównym bohaterem luźno opartej na faktach
historycznych powieści dla dorosłych Zbigniewa Nienackiego Dagome
Ludex (lub w innym wyddaniu Historia Sekretna) przedstawiający życie
Piasta, podboje oraz zjednoczenie krain ówczesnych plemion.
Z biegiem czasu pojęcia "Piast", "piastowski"
nabrały zabarwienia ogólnonarodowe¬go. Śpiewamy przecież w
nieoficjalnym hymnie narodowym, Rocie: "Polski my naród, polski lud, królewski
szczep piastowy".
Zbitka pojęciowa doprawdy zdumiewająca :) Zauważmy, że
Piast wyrósł już na króla i jako taki stał się
protoplastą nie tylko dynastii panującej czy nawet stanu kmiecego,
ale całego narodu. W świadomości społecznej termin
"Piast" zakorzenił się na dobre w stuleciu XX, stając
się symbolem polskości na równi z Orłem Białym i Mazurkiem
Dąbrowskie¬go. W czasach PRL był najbardziej ulubioną
maskotką władzy wszelkiego szczebla. Imieniem "Piast"
chrzczono, co popadło: okręty i statki, huty i kopalnie, kluby
sportowe, spółdzielnie pracy, szkoły i równego rodzaju towarzystwa.
Polska była w piastowskich granicach, bronionych przez Wojsko Ludowe z
„piastowskimi” orzełkami na czapkach.
W nowej rzeczywistości Piast również znalazł swoje miejsce jako
symbol polskości.
Piast jest wręcz
"zakodowany" w naszej polskiej świadomości. Możemy go
uważać za historycznego, czy legendarnego protoplastę pierwszej
polskiej dynastii panującej. Każdy naród ma swojego „ojca”. W roli „Ojca”
Polan widzę Lecha, ale w roli „Ojca” narodu polskiego
najodpowiedniejszą osobą wydaje mi się właśnie Piast
Kołodziej. Jest fenomenem społeczno- historycznym, działa na
wyobraźnie profesjonalnych badaczy i zwykłych śmiertelników. Z
pewnością wokół jego osoby będą krążyć
kontrowersje (to nieuniknione), ale to i tak nie zmienia faktu, że
wśród Polaków jego osoba zawszę będzie dziwnie bliska i swojska.
Wierzmy jednak w legendy!- przecież i tak muszą zawierać ziarnko
prawdy:)
ADWENT -TRADYCJE,ZWYCZAJE...
»
Działo
się to w czasach, gdy w Kruszwicy rządził okrutny
Popiel. Niedaleko grodu żył z rodziną biedny kołodziej
Piast. Codziennie składał drewniane koła do wozu,
a w uprawie niewielkiego poletka pomagała mu żona, Rzepicha.
Najstarszy
syn Piasta kończył właśnie 7 lat. Zgodnie z prastarym
zwyczajem miały się odbyć jego postrzyżyny. Na
uroczystość kołodziej zaprosił wielu sąsiadów.
Gdy już wszyscy
usiedli do jedzenia, w drzwiach zjawiło się dwóch
podróżnych. Mimo biedy Piast zaprosił ich do biesiadowania,
na co wędrowcy chętnie przystali.
W momencie samych
postrzyżyn jeden z nieznajomych podszedł do chłopca
i go ochrzcił, nadając mu imię Ziemowit. Potem obaj ruszyli
w dalszą drogę.
Następnego dnia po
Kruszwicy rozeszła się wieść, że mieszkańcy
chcą sobie wybrać nowego władcę. Wszyscy szli
w kierunku grodu, a po drodze wstępowali do Piasta. Ten ich
częstował, ale zaniepokoił się, że
skończą się zapasy.
Kiedy jednak Rzepicha
poszła do spiżarni, zobaczyła, że nic z niej nie
ubyło. Goście nadal byli częstowani, a wielu chwaliło
Piasta za gospodarność. Kołodziej skromnie
tłumaczył, że to nie jego zasługa, tylko chyba tajemniczych
gości, dzięki którym Bóg mu teraz błogosławi.
Usłyszawszy to,
najstarszy z mieszkańców powiedział, że nie muszą
wcale szukać nowego księcia, bo Piast, skoro tak mu niebiosa sprzyjają,
będzie rządzić mądrze i sprawiedliwie. I w ten
sposób ubogi kołodziej został władcą Kruszwicy.
Źródło: Katolicka
Agencja Informacyjna.
Dagome Iudex
Ja,
Dago
Nie
istnieje człowiek, sprawa, zjawisko, a nawet
żadna rzecz, dopóty, dopóki w sposób swoisty nie zostały nazwane.
Władzą jest, więc moc swoistego nazywania ludzi, spraw, zjawisk
i rzeczy Lak, aby te określenia przyjęły się powszechnie.
Władza nazywa, co jest dobre, a co złe, co
jest białe, a co czarne, co jest ładne, a co brzydkie, bohaterskie
lub zdradzieckie; co służy ludowi i państwu, a co lud i
państwo rujnuje; co jest po lewej ręce, a co po prawej, co jest z
przodu, a co z tyłu. Władza określa nawet, który bóg jest silny,
a który słaby, co należy wywyższać, a co poniżać.
Księga Grzmotów i Błyskawic rozdział: „O sztuce
rządzenia ludźmi”
Czwartego
dnia nieśpiesznej jazdy, prowadząc ze sobą konia
obładowanego jukami i białego ogiera zdobytego na Sasach, w samo
południe, dotarł wreszcie Dago do brzegu wielkiej rzeki, która na
jednej z trzech srebrnych tablic,. należących
kiedyś do potężnego cesarza Karola, nosiła nazwę
Swebskiej albo Viaduy. Potocznie jednak mówiono o niej Rzeka Zapomnienia,
ponieważ ludy, jakie za nią żyły, dotąd jeszcze nie
weszły do historii. A kogo nie odnotuje historia, ten jak gdyby trwał
w pomroce dziejów, był w zapomnieniu. Nie istnieje bowiem coś, co nie
zostało nazwane. To zaś, co zostało nazwane może być
bliskie a nawet przyjazne, zostać oswojone, opanowane albo
zawładnięte. Tak więc nikt nie znał nazw ziem
rozciągających się na wschód od Viaduy, nie wiedział ile
tam mieszkało ludów, jakie miały obyczaje, w jakich bogów
wierzyły; czy posiadały władców, czy też rządziły
się każdy po swojemu. Nawet kupcy, przeważnie z państwa
Abbasydów, którzy przez owe ziemie jeździli po glesum zwane też
gintaras, zresztą rzadko i ostrożnie, wybierając raczej
drogę morską przez ocean zwany ongiś Wschodnim, potem Sarmackim,
a wreszcie Swebskim (dopóki ich piraccy Ascomannowie nie wystraszyli) -
przemykali chyłkiem przez ogromne puszcze i skraje rozległych
moczarów, unikając spotkania z ludźmi, bo ani ich mowy, ani zwyczajów
nie znali i dlatego na ogół wieści przywozili bałamutne Opowiadano
Dagonowi, że cesarz Karol często myślał z niepokojem o
owych zapomnianych ludach, obawiając się, że kiedyś dla
swej liczby urosną w potęgę i zagrożą państwu
Franków. Dlatego zakazał sprzedaży wszelkiej broni na wschód:
żelaznych hełmów, kolczug, a przede wszystkim słynnych
frankońskich mieczy, wykonywanych nad środkowym Renem. I
słał szpiegów. Ale oni albo nigdy nie wracali,
albo przynosili sprzeczne informacje.
Mistrz
z Akwizgranu, Alkuin, wygrzebał ze starych ksiąg wiadomości,
że za Viaduą żyją Neurowie, lud potężny i wilczy,
gdyż raz do roku każdy z Neurów miał się zamieniać w
wilka, a potem ludzką postać odzyskiwał. Obok Neurów
istniał ponoć Kraj Kwen, czyli Kraj Kobiet, dalej mieszkali
Androfagowie pożerający ludzkie mięso, Malenchlajnowie,
ubierający się zawsze na czarno, łysogłowi Agripajowie i
Lssedonowie oraz zamieszkujące w odległych górach kozionogie i
jednookie plemiona, które wraz z gryfami strzegły złota.
Późniejsze jednak zapiski powiadały, że Neurów można
zwać także Sklavinami i dzielą się oni na wiele
potężnych ludów. Tedy Karol bez rezultatu walcząc z Omajadami,
gdy ujarzmił Sasów, Bawarów i rozbił Longobardów oraz
podjął wyprawy przeciw Awarom, niszcząc ich potężne
państwo - napotkał wreszcie plemiona Sklavinów, którzy razem z nim
przeciw Awarom stanęli do walki. Plemion tych naliczono aż
piętnaście: Luczianów, Lemuzów, Liutomirców, Dieczan, Pszowan,
Charwatów, Zliczan Dudlebów, Netoliców, Sedliczan i innych, a wśród nich
najpotężniejszych - Bohemów i Morawian. Od nich wziął Karol
daninę i utworzył na dawnych ziemiach awarskich swoją
Marchię Wschodnią, co im się nie spodobało. Zbuntowali
się przeciw Frankom i aż dwie wyprawy musiał podjąć
cesarz, aby ich uspokoić, co się jednak nie całkiem udało.
Kronikarze - pochlebcy zapisali w żywocie Karola, że trybut
płaciły i zwierzchnictwo Franków uznały także trzy inne
ludy na wschód od rzeki zwanej ongiś Albis, co się wydawało
nieprawdopodobnym, ponieważ owe ludy silne związki plemienne
tworzyły, jako Sorbowie, Obodryci i Lutycze, zwani także Wieletami
lub Wilkami, i faktycznie granica państwa Franków kończyła
się na rzece Albis. Tak więc o Sorbach, Obodrytach i Lutyczach
coś niecoś już wiedziano, szczególnie w czasach Ludwika
Pobożnego, kiedy to przybyli na zjazd do Frankfurtu, aby formalnie
uznać władzę Franków. Lecz ziemie tych plemion leżały
między rzeką Albis i Viaduą. Co znajdowało się dalej -
wciąż nikt nie miał pojęcia, a po śmierci Ludwika
Pobożnego, który miał dość trosk od Omajadów i Ascomannów,
znikła wszelka zależność także Lutyczów, Obodrytów i
Sorbów. Na Morawach zaś zaczął rządzić
książę Mojmir, samodzielny władca. Tymczasem Viadua
wciąż pozostawała Rzeką Zapomnienia, kryła się za
nią tajemnica, a ona zawsze budzi niepokój, a nawet grozę.
Dago
ujrzał więc wreszcie Viaduę i stojąc na wysokiej skarpie
mógł spojrzeć na rozciągającą się u jego stóp
ogromną pradolinę, która ryła ziemię przez setki lat.,
czyniąc z niej nie kończącą się
podłużną nieckę. Wiosenny przybór wód już dawno
opadł, główny nurt niebieszczył się gdzieś daleko,
osłonięty wierzbami i olchami. Między skarpą a rzeką
pozostały duże rozlewiska wody i małe oczka pokryte
rzęsą oraz zielona puszysta jak kobierzec płaszczyzna
porośnięta sitowiem, trawą i turzycą. Wydawało
się czymś niezwykle łatwym zjechać po łagodnej
pochyłości skarpy i pognać przez ową zieleń aż do
brzegu rzeki, tam napoić konie, dać się im popaść
wśród wierzb i olch. Ale Dago pochodził z kraju Spalów, którzy przez
wieki żyli wśród bagien i mokradeł, stawiali domy na palach i
pływali po rozlewiskach w lekkich łódkach ze skóry żubrów.
Wiedział więc, że ta dolina wabiąca zielenią
kryła otchłanie; wystarczyło stanąć gdziekolwiek, a
koń i podróżnik otwierali pod sobą wciągającą ich
na zawsze zdradliwą głębię błota. Tylko człowiek
dobrze obeznany z okolicą, jak on był kiedyś w kraju Spalów,
mógł bezpiecznie poprowadzić trzy konie niewidocznymi
ścieżkami przez mokradła aż do brzegu rzeki, do wierzb i
olch, a tam wskazać płytki bród. Lecz jeśli znajdował
się gdzieś w pobliżu ów bród, zapewne strzegło go obronne
grodzisko Lutyczów. Spotkanie z Lutyczami wymagało zaś
ostrożności, okazania pokojowych zamiarów, dogadania się co do
opłaty za przejście przez płyciznę. A on był sam z
dwoma końmi, jukami pełnymi bogactwa i białym ogierem. Czy nie
mogło im przyjść do głowy, że zamiast wziąć
myto, lepiej zabić go podstępnie i zabrać dobytek?
Lecz
Dago nie musiał działać pospiesznie i mógł dokładnie
rozejrzeć się po okolicy. Kraj Spalów leżał po drugiej
stronie rzeki, kto wie jak daleko; może o kilkanaście, a może
nawet o kilkadziesiąt dni konnej jazdy. Dago nie był pewien, czy w
ogóle zdoła tam trafić, skoro pięć lat temu
opuścił ów kraj zupełnie innym szlakiem. Nikt tam na niego nie
czekał, niczyja twarz nie miała się na jego widok
rozjaśnić ze szczęścia radością. W zdradzieckim
napadzie Estów zginęli wszyscy jego najbliżsi i tylko on ocalał,
ponieważ już wówczas posiadał miecz zwany Tyrfingiem. Nigdy nie
zwątpił, że zechce powrócić w rodzinne strony, gdyż
wciąż z nową siłą odzywała się w nim pewna
straszna choroba zwana Żądzą Czynów, zapadali na nią ci,
którzy nosili w sobie krew olbrzymów. Lecz jeśli pięć lat go nie
było w tamtych stronach, jeśli nie miał spotkać nikogo
bliskiego, co znaczył dzień, tydzień, a
nawet miesiąc zwłoki, skoro dopiero spłynęły wiosenne
wody i nastała pora zbierania poczwarek czerwia do barwienia tkanin.
Nie
spodziewał się pogoni z powodu białego ogiera. Sas, który
uciekł ratując własne życie, nie tak łatwo zdoła
trafić na ludzi gotowych do pościgu. Przez cztery dni przebył
Dago wiele strumieni i za każdym razem długo jechał
wzdłuż koryta, aby woda rozmyła ślady kopyt jego koni.
Jeśli czegoś się wówczas obawiał, to jedynie strzały
wypuszczonej z gęstej puszczy albo oszczepu rzuconego silną
ręką, gdyż Lutycze, podobnie jak wszyscy Sklavinowie, nigdy nie
stawali do otwartej walki, a napadali z ukrycia. Biały ogier zwracał
uwagę w zieleni krzewów i drzew, a samotny wojownik mógł się
wydawać łatwą ofiarą. Dlatego starał się
omijać gęstwiny leśne i samotne sioła, a także grody i
osady obronne, szukając drogi przez łąki i polany, przez skrawki
stepów, gdzie z rzadka tylko rosły potężne buki lub dęby.
Ale trzeciego dnia musiał jednak zagłębić się w
puszczę, która mimo wielu kryjących się w niej
niebezpieczeństw, właśnie jemu mogła dać teraz
ochronę. Wychował się na mokradłach i w wielkim lesie, jak mało
kto znał jego tajemnice. Otaczający go ludzie na ogół bali
się tego, co nazywali „szmerem lasu”, czyli dziwnych, a niekiedy
niesamowitych odgłosów dolatujących z puszczy; nieliczni mieli
odwagę samotnie przemierzać las, a tym bardziej nocować w jego gęstwinie.
W lesie mieszkały duchy zmarłych, złośliwe trolle,
straszliwi Waldleuten, czyli Leśni Ludzie, a także dzikie
zwierzęta, przede wszystkim krwiożercze i nieustraszone wilki. Czy
nie zdarzyło się, o czym opowiadano szeroko, że pewnej zimy
wygłodzony wilk wpadł nawet do kościoła w Senonais i
rzucił się na rozmodlonych ludzi? Dago jednak jeszcze jako dziecko
spędził surową zimę zupełnie samotnie w leśnym
wykrocie.
Na
jego widok, ponieważ był synem Bożym, uciekła groźna
wilczyca. U progu młodości zabił Leśnego Człowieka.
Puszcza nie przerażała go więc tak, jak innych, „szmer lasu”
był dla niego zrozumiały jak ludzka mowa.
Przez
puszczę prowadziło kilka dróg porytych kołami wozów kupieckich
karawan, ciągnących od czasu do czasu z Zachodu na Wschód, przeważnie
do kraju Estów. Wybrał najmniej wyraźną, czyli rzadko
uczęszczaną, gdyż nie wiodła chyba do żadnego grodu
lub osiedla. Ludzi należało bać się bardziej niż
wilków, o czym przekonał się wkrótce. Po kilku godzinach jazdy przed
jakimś zakrętem nagle parsknął ostrzegawczo biały
ogier i Dago pojął, że wyczuł on albo drapieżne
zwierzę, albo też człowieka. Natychmiast zeskoczył z
siodła, pozwalając, aby konie szły dalej same, on zaś
uzbrojony tylko w okrągłą tarczę i krótki miecz,
uskoczył w bok, w krzaki leszczyny. Potem ostrożnie i bezszelestnie
dostał się od tyłu poza ów zakręt, właśnie w
chwili gdy dwóch ubranych w wilcze skóry wojowników chwytało jego konie za
uzdy i z niepokojem rozglądało się za jeźdźcem.
Uderzył na nich z zaskoczenia. Dwa razy machnął swoim Tyrfingiem
odcinając im głowy. Tak znowu spełniła się klątwa
Odyna, na drodze pozostały dwa drgające konwulsyjnie ciała
ludzkie. Dago zabrał jedną wilczą skórę, wskoczył na
siodło i trzy konie poprowadził dalej przez samo serce puszczy, przez
największą gęstwinę, mimo że posuwał się
przez to bardzo wolno i przez cały dzień atakowały ich ogromne
gzy. „Vind, Vindos” - szeptał wtedy czule do białego ogiera, co w
języku Celtów znaczyło „biały”, gdyż jak mówili Sasi, ogier
był kupiony od Celtów, tedy celtycka mowa była mu najbliższa.
Jednak
biały ogier pozostawał wciąż wrogi. Gdy Dago
zbliżał się do niego, ten aż dygotał z gniewu,
wyszczerzał zęby i starał się go ukąsić jak wilk
albo też podnosił się na tylnych nogach, aby przednimi
zmiażdżyć człowieka. Gryzł też pozostałe dwa
konie i opornie szedł jako ostatni, uwiązany na długiej lince
uczepionej do konia z jukami. Od olbrzymki Zely nauczył się Dago mowy
ciała, która była najstarszym z języków i podobno porozumiewali
się nią kiedyś ludzie nie tylko między sobą, ale i ze
zwierzętami. Przemawiał więc Dago do ogiera łagodnym ruchem
dłoni, lekkim pochyleniem i kołysaniem się tułowia,
stosował grę spojrzeń i uśmiechów, choć to nie na
wiele się zdało. Łamał też dumę białego
ogiera wykorzystując jego głód i na każdym postoju karmił
go z ręki garściami owsa, który trzymał w jednej ze skórzanych
sakw. Czasami wpadał w gniew i wówczas długo obsypywał Vindosa
najgorszymi przekleństwami w języku Rhomajów, Franków, Sklavinów i
Ascomannów, groził, że poderżnie mu gardło, połamie
golenie, w pierś wbije straszliwego Tyrfinga. Czy od tego wszystkiego
zmiękło choć na chwilę serce białego ogiera, czy w
jego duszy zatliła się odrobina miłości? Tego Dago nie
wiedział, a bał się sprawdzić, ponieważ to mogło
oznaczać walkę na śmierć i życie. Pokochał
Vindosa od pierwszego wejrzenia i pragnął go jak najpiękniejszej
kobiety, a kiedy biały ogier ostrzegł go przed
niebezpieczeństwem, miłość ta stała się jeszcze
silniejsza. A wszystko to być może dlatego, że i jego przez
wiele lat, za przyczyną bardzo jasnych włosów i jasnej skóry,
nazywano niekiedy Biały. Dopiero potem, z powodu pragnienia władzy,
dał się ochrzcić i przyjął imię Dagobert. Ale
ponieważ nie ufał Bogu, który pozwolił, aby go zamęczono na
krzyżu, kazał nazywać się Dago, co się
przyjęła. U Rhomajów, a także wśród Franków wielu było
takich, którzy podobnie jak on, znakiem krzyża się żegnali, lecz
w głębi duszy wierzyli w swoich domowych bogów.
Vindosa
przywiązał na brzegu polany do grubego buka rzucającego
głęboki cień. Zdjął juki i siodło z dwóch koni i
po łagodnej pochyłości skarpy poprowadził je na dół,
do dużego oczka, które miało czystą wodę, bo chyba
biło tam źródło. Konie piły chciwie, gdyż dzień
był upalny i zmęczyła je droga. Vindos też pewnie czuł
pragnienie. Lecz Dago nie zamierzał dodawać mu sił przed
czekającą ich walką. Jeśli nie zdoła ujarzmić
Vindosa, był zdecydowany go zabić. I tak zbyt długo
narażał się na niebezpieczeństwo prowadząc ze
sobą białego ogiera, który każdemu musiał wydawać
się świętym.
Napojone
konie spętał i puścił luzem na trawę wśród
młodych brzózek na polanie. Potem jeszcze raz zszedł na dół i
zaczerpnął wody do blaszanego kubka. Wyjął z juków
kawał jęczmiennego placka, suchego już jak kora drzewna,
rozmoczył go w wodzie i zjadł, pamiętając, aby kilka kropel
wody i kilkanaście okruchów placka rozrzucić wokół siebie. Ta
wypalona polana, ta skarpa wznosząca się nad pradoliną rzeki
posiadały zapewne jakiegoś swojego ducha czy bożka i Dago nie
chciał mieć w nim wroga.
Nasyciwszy
głód zrzucił z siebie skórzany kaftan, odłożył krótki
miecz i nagi do pasa, niby to bez żadnego zainteresowania,
zbliżył się do Vindosa, który aż zadygotał z
nienawiści, czy też trwogi. Najpierw
zawiązał mu pętlę na przednie, a potem na tylne nogi.
Następnie zarzucił mu na grzbiet siodło, mimo że koń
rwał się na lince uwiązanej do buka i chciał go
stratować kopytami. Był jednak bezradny w pętach
krępujących nogi.
Teraz Dago chwycił krótkie lejce i
odwiązał linkę od drzewa. Jednym rzutem ciała, nie
dotykając strzemion, znalazł się w siodle. Biały ogier
znowu zadygotał, a potem wygiąwszy grzbiet w pałąk,
zaczął skakać w miejscu, aby zrzucić z siebie
jeźdźca. Biec nie mógł, gdyż nogi miał spętane,
więc tylko skakał w górę, coraz bardziej czując uścisk
wędzidła. W innej sytuacji Dago rozciąłby więzy na
nogach konia i pozwolił mu biec w szalonym pędzie. Ale polana
była za mała, a w puszczy, między drzewami, groziło
zrzucenie z grzbietu przez jakąś nisko rosnącą gałąź.
Zresztą, kto wie dokąd by go poniósł oszalały z
wściekłości ogier, nie znajdowali się w przyjacielskim
kraju, ale wśród wrogów. Podskakiwał więc Dago na wygiętym
pałąkowato grzbiecie ogiera i boleśnie czuł swoje
wnętrzności; wydawało mu się, że jeszcze chwila a
ustami wyrzuci z siebie dopiero co przełknięte jedzenie.
Było upalne popołudnie, pot
pokrył opalone na złocisty kolor plecy Dagona, biała
sierść ogiera też pokryła się pianą. Nie napojony
- czuł pragnienie i zaczynał słabnąć, ciągle jednak
w gwałtownych podskokach rozwiewała się jego gęsta
biała grzywa i jasne długie włosy jeźdźca. Ale
podskoki stawały się coraz rzadsze i nie tak wysokie.
Minęła jednak chyba wieczność, zanim biały ogier
wreszcie znieruchomiał, oddychając gwałtownie swoją szeroką
klatką piersiową. „Vind, Vindos” - uspokajał go Dago i
głaskał po spoconym karku. A potem przemawiał cicho w mowie
Spalów:
- Kocham cię jak kobietę. Kocham
ciebie jak siebie samego. Będziesz miał brązowe
napierśniki, aby nie przebiła cię czyjaś włócznia. Na
grzbiet narzucę ci skórzany czaprak, aby cię nie dosięgnął
grot strzały. Vind, Vindos…
Dago wierzył, że biały
ogier rozumie jego słowa i jego obietnice. Nie chciał łamać
jego dumy, pragnął tylko posłuszeństwa i cudownego
przeżycia dla mężczyzny, że ma się między udami
tak wspaniałe i piękne zwierzę. „Vind, Vindos, kochany” - nie
przestawał powtarzać słów jak zaklęcia.
Znieruchomiały ogier wreszcie nisko
zwiesił głowę. Czy został pokonany, czy też
zdradziecko udawał spokój? Dago zeskoczył z siodła i
ostrożnie dotknął różowych chrapów, a potem spróbował
zajrzeć w jego niebieskie oczy. Jakże rzadko trafia się ogier
albinos. Dla niego Dago zabił już dwóch ludzi. Ilu jeszcze zabije? A
może ten ogier wiedział, że mógł być wolny w
jakimś chramie i tylko z rzadka zaprzęgany do świętego
wozu, aby z ruchu jego nóg, ciała i parskania wróżowie mogli
przepowiadać losy ludzi? Może naprawdę nie chciał
połączyć swojej doli z pełnym niebezpieczeństw i walki
życiem Dagona?
Ogier zaczął oddychać
głośno i chrapliwie. Dago wytarł jego spienione boki swoją
lnianą koszulą. Dopiero po dłuższym czasie, wciąż
spętanego, sprowadził na dół do wody i pozwoli się
napić. Gdy wracali pod górę, ogier mógł ugryźć Dagona
w ramię, ale tego nie uczynił, Dago odpowiedział mu
uśmiechem i pogłaskał po szyi. Na polanie wyjął mu
uzdę z pyska i podał z ręki ostatni kawałek
jęczmiennego placka, skazując siebie na noc bez posiłku. Potem
puścił go, aby mógł skubać trawę między brzózkami
na polanie. Ogier pozostawał spętany i nie był w stanie uciec
daleko. Zresztą w każdej chwili mógł Dago zrobić arkan i
schwytać go, albowiem i ta sztuka nie była mu obcą.
Usiadł na brzegu polany w cieniu
grubego buka i przyglądał się trzem pasącym się
spokojnie koniom. Uważnie też nasłuchiwał szelestów
puszczy; takiemu jak on niebezpieczeństwo groziło zawsze i wszędzie.
To stare wypalenisko świadczyło, że kiedyś żyli tutaj
ludzie, a gdy ziemia przestała rodzić, przenieśli się
gdzieś dalej, ale może niezbyt daleko. Brzegi rzek zawsze
przyciągały, a to był kraj wrogich Frankom Wilków.
To z ich powodu, gdy przebył bród na
rzecze Albis, natychmiast zdjął z głowy swój hełm, który w
mowie Spalów nazywano szlomem, czterema złotymi blachami pokryty i
ujęty dołem obręczą z otworami na siatkę z kółek,
osłaniającą szyję. Schował hełm do juków,
podobnie uczynił z pozłacanym pancerzem Rhomajów i
włożył prosty kaftan skórzany. Ukrył w jukach również
czaprak i napierśniki konia. Ale nie mógł pozbyć się
pozłacanych ostróg i długiego frankońskiego miecza z
rękojeścią inkrustowaną srebrem, miedzią i
złotem, z pochwą wprawdzie drewnianą, ale z trzewikiem z
brązu, misternie zdobionym. Ów długi miecz, dobry do walki z konia,
nie bardzo dał się schować między jukami, mimo tego - jak
sądził - na pierwszy rzut oka nikt Dagona nie powinien brać za
Franka, a co najwyżej za zamożnego Wilka. Tym bardziej że
pozostawił sobie tylko krótkiego Tyrfinga w pochwie z lichych lipowych
deszczułek okrytych skórą i okrągłą tarczę
zwaną szczytem, ponieważ miała ostry brązowy dziób. Tarcza
wyglądała skromnie, ale jej drewniane wnętrze
wypełniały trzy warstwy cienkiej blachy i guzy z brązu. Tylko
ten, kto by tę tarczę wziął do ręki, po jej
ciężarze, mógłby podejrzewać, że nie ma miecza ani
włóczni zdolnych ją przebić czy rozkruszyć.
Wilki, podobnie jak wszystkie plemiona
zamieszkujące na wschód od rzeki Albis, nienawidzili Franków i ich
potęgi. Dago nie był Frankiem i nie pragnął ich
nienawiści. Dlatego przez cały czas jechał na wschód
ostrożnie, unikając spotkania z ludźmi. Nagle zauważył
na drodze ślady jeźdźców, trzech jechało na koniach, a
jeden koń biegł luzem, gdyż ślad był płytszy.
Znajdowali się około pół dnia drogi przed Dagonem; nie
chciał ich dopędzić. Ale natknął się
niespodziewanie na ich obozowisko wieczorne na małej polanie pod starym
dębem. Trzech uzbrojonych mężczyzn siedziało przy ognisku,
a obok nich pasły się trzy konie i spętany biały ogier,
który wywołał u Dagona kurcz w krtani. Cudowny albinos o
wspaniałej białej grzywie, szerokich piersiach, długich
wysmukłych nogach stworzonych do szybkiego biegu, ogromnej sile, której
można było się spodziewać po mocno rozwiniętych
mięśniach pod białą sierścią.
Trzej mężczyźni zerwali
się ze swych miejsc i chwycili za miecze, ale Dago zdjął z
prawej dłoni skórzaną rękawicę i podniósł
rękę na znak, że pragnie pokoju. Usiedli przy ognisku. Dago
też usiadł, tylko że po drugiej stronie ognia.
- Dokąd jedziesz, panie? -
zapytał go grzecznie wojownik w żelaznym szlomie i z długą
rudą brodą. Mówił w języku Sklavinów, jak Wilk, ale akcent
miał twardy, teutoński.
Dago poznał go od razu, choć
tylko przelotnie i z okna zamkowej komnaty widział go w Ratyzbonie. To
był szpieg teutoński. Może król Ludwik Teutoński
szykował w tajemnicy jakąś nową wyprawę wojenną,
tym razem przeciw Wilkom? Dwaj pozostali milczeli, ale Dago podejrzewał,
że też są Sasami, choć nosili tylko skórzane kaftany, a na
głowach krowie czerepy z rogami.
- Jadę przed siebie, na wschód -
odparł krótko.
- To nie po drodze nam będzie -
stwierdził rudobrody. - Kupcami jesteśmy i jedziemy na północ,
do Rujanów. Białego celtyckiego ogiera chcemy im sprzedać do
świętego chramu.
Kłamali. Nosili miecze i tarcze, byli
wojownikami jak Dago. Być może rzeczywiście zamierzali
sprzedać białego ogiera do świętego chramu Rujanów, ale
przede wszystkim kazano im się rozejrzeć po kraju Lutyczów zwanych
Wilkami i przynieść wiadomości o grodach obronnych i drużynach
bojowych, o brodach przez rzeki, o szlakach przez puszcze i bagna.
- Jestem wolnym człowiekiem i
służby szukam - oświadczył Dago.
Czy mu uwierzyli? Jeśli wysłano
ich jako szpiegów, musieli być bystrymi obserwatorami. Zauważyli od
razu biedny skórzany kaftan Dagona i to, że nawet hełmu nie
miał, tylko gołą głowę z długimi włosami. Jego
tarcza wyglądała nędznie, tak samo krótki miecz, który zwyczajem
Ascomannów nosił nie u pasa, ale na rzemieniu zwisającym z ramienia. Między
jukami na koniu natychmiast chyba dostrzegli długi miecz Franków. I zaraz
rudobrody wskazał na niego palcem.
- Sprzedaj go. Widać od razu, że
jest roboty Ulfbertha znad środkowego Renu. Piękny frankoński
miecz. Zdobyłeś go w walce?
- Tak - skinął głową
Dago. - Dam go wam za tego białego ogiera. - On nie jest na sprzedaż.
- Przecież mówiliście, że
go prowadzicie do Rujanów, aby go sprzedać. - To prawda. Ale w chramie
więcej za niego dadzą niż wart jest miecz frankoński.
- To ogier celtycki? - zapytał.
- Tak. Kupiony od Celtów i po celtycku go
zwą Vindos. Jest ujeżdżony, ale jeźdźca niechętnie nosi. Zrzuca i
gryzie.
Dago poczuł, że pożąda
tego konia całą duszą i całym ciałem, i że musi
go mieć, choćby miał stracić swoje bogactwo.
Wstał od ogniska, podszedł do
swojego konia i z sakwy przy siodle wyciągnął złoty
łańcuch z krzyżem, który wraz z tytułem hrabiego
darował mu król Ludwik Teutoński, gdy pokonał jego niepokornego
wasala z rodu Nibelungów. Rzucił łańcuch w pobliże ogniska,
pod nogi rudobrodemu.
- Aż tyle za ogiera? - wyrwało
się jednemu z milczących dotąd wojowników. Jego mowa też
była twarda, teutońska.
Rudobrody
posłał mu karcące spojrzenie, a potem
powiedział do Dagona: - Bogaty jesteś, panie. Czy to złoto?
- Tak.
-
Rękojeść miecza też zdobiona złotem. Dużo dobra
musisz mieć w swoich jukach. Obrabowałeś jakiegoś
możnego Franka? A może sam jesteś jakimś władcą?
-
Może - skinął głową Dago. - Pochodzę z Kraju
Spalów. - Wiele podróżuję, ale nie słyszałem o Kraju
Spalów.
- Bo to bardzo daleko stąd. - W którą
stronę?
-
Na wschód, panie.
- Tam jest kraj Wendów i Estów. O Estach
słyszałem, bo jantarem handlują i niewolnikami. O Wendach
zaś, że żelaznej broni nie znają. A może, panie,
należysz do jakiegoś plemienia Sklavinów, którzy od „Slova”, to jest
błota, imię swoje wzięli? Najbardziej jednak wyglądasz mi
na Ascomanna, który lubi grabić.
I zaczął mówić w
języku Teutonów, mową starych Sasów, ale Dago udawał, że
nie rozumie, choć teutońskiego języka dobrze się
nauczył. Chłonął natomiast mowę ciała rudobrodego,
spojrzenia jakie rzucał dwóm swoim towarzyszom. Pojmował, że nie
myślą mu sprzedać białego ogiera, opanowała ich
chciwość. Trzem uzbrojonym wojownikom wydał się łatwym
przeciwnikiem. Skąd mogli wiedzieć, że Kraj Spalów
należał ongiś do olbrzymów, których stary Hlodr nazywał
Gigantami, a to znaczyło, że w Dagonie płynęła ich
krew. To olbrzymka Zely nauczyła go walki na krótkie i długie miecze
oraz posługiwania się wszelką bronią. Potem miał i
innych nauczycieli w mieście Byzisa i na dworze króla Ludwika. Nie
zląkł się więc i siedząc po drugiej stronie ogniska
tylko nieznacznie przysunął do siebie okrągłą
tarczę i położył na rękojeści Tyrfinga.
Słuchał jak rudobrody podnieca się do `walki obrzucając
Dagona po sasku obelżywymi wyzwiskami i nie drgnął nawet, gdy
tamten raptem zerwał się ze swego miejsca i wyciągnąwszy
miecz z pochwy postąpił w jego kierunku. Zamachnął
się, a wówczas z dołu, z siedzącej pozycji, zadał mu Dago
cios Tyrfingiem prosto w brzuch, jednocześnie osłaniając
się tarczą. Rudobrody zwalił się na ziemię obok
ogniska i wtedy Dago skoczył na nogi i rzucił się na dwóch
wojowników, którzy dopiero teraz wstawali z ziemi, ponieważ nie
sądzili, że ich udział w walce będzie, potrzebny.
Zamachnął się Tyrfingiem i okrytą czerepem krowim
głowę odciął od tułowia, krew bluznęła na
ognisko. Trzeci zaczął wycofywać się na czworakach, potem
podniósł się i popędził w głąb puszczy. Dago go
nie gonił. Rudobrody żył jeszcze i leżał skurczony,
trzymając się rękami za brzuch. Myślał, że Dago
zechce go dobić i coś wybełkotał po sasku, ale zabójca
tylko wytarł o jego kaftan swój zakrwawiony miecz. Następnie
podszedł do złożonych pod dębem tobołów i
rozciął je kilkoma ruchami miecza.
Nie wieźli żadnego dostatku
oprócz owsa dla koni i żywności. Biały ogier stanowił
całe ich bogactwo. Dago zabrał więc trochę ich
żywności do swoich juków, następnie trzem spętanym koniom
przeciął sznury na nogach, aby mogły rozbiec się po puszczy
i chwycił za kantar białego ogiera. Vindos odniósł się do
niego wrogo, starał się wspiąć na tylnych nogach i
zmiażdżyć go przednimi. Lecz Dago nauczył się od
Rhomajów właściwego obchodzenia z końmi, uczepił się
kantara i zdołał nałożyć Vindosowi uzdę. Potem
uwiązał go na lince do jucznego konia. Z miejsca walki zabrał
tylko dwa frankońskie miecze, należące do rudobrodego i jego
towarzysza z uciętą głową.
Kiedy zbliżał się po miecz
do Teutończyka, ten go prosił:
-
Dobij mnie, panie.
Dago przecząco pokręcił
głową.
- Nie dobijam rannych. Mój miecz już
otrzymał jedną ofiarę. Może przeżyjesz? A jeśli
tak będzie, to powiedz margrabiemu Radborowi, hrabiemu Teodorychowi i
komornikowi Meginfrydowi, a przede wszystkim Ludwikowi Teutońskiemu,
że to ja zabiłem hrabiego Fredegara, a to dlatego, że z powodu
mojej przyjaźni z Karlomanem rozkazał, aby mnie otruto. Ja, hrabia
Dago, gnany Żądzą Czynów odchodzę w świat, aby
stać się władcą ludów, które kryją się w mroku
dziejów.
Gdy skończył mówić,
przekonał się, że Teutończyk skonał. Zawstydził
się swojej chełpliwości. Wskoczył na konia, chwycił
lejce luzaka i prowadząc za nim białego ogiera znowu zanurzył
się w puszczę…
A
teraz, po czterech dniach od tamtego wydarzenia, siedział oto w cieniu starego buka i
odpoczywając po walce z Vindosem patrzył na drugi brzeg Rzeki
Zapomnienia, gdzie żyły liczne ludy pogrążone w mroku
dziejów. Może rację miała Zely, że w każdym
człowieku, w którym płynie krew Spalów tkwi ciągle tęsknota
do wielkich czynów? Nie chciał ich śmierci, pragnął tylko
kupić białego ogiera. Zgubiła tamtych chciwość i
żądza mordu. Ilu wojowników pozostających w służbie
wielkich panów i nieustannie toczących z kimś walkę budziło
się pewnego dnia z ową żądzą mordu? Od kilku lat
drogę, którą kroczył Dago pokrywały trupy zabitych
przeciwników. Zabijał, ponieważ musiał to czynić.
Zabijał, gdyż w przeciwnym razie to on straciłby życie. Ale
przecież zawsze uważał czy nie budzi się w nim owo
straszliwe uczucie przyjemności z samego zabijania, dlatego często
przeciwnikom okazywał łaskę. Coś silniejszego bowiem już
dawno opanowało Dagona. Dziwne, słodkie doznanie, powodujące
wrażenie nieustannego nienasycenia - żądza władzy. Ono
było silniejsze niż więzy krwi, niż miłość
rodzicielska, niż najszczersze przyrzeczenia i poczucie
wdzięczności.
Czy pod Fontenoy–en–Pulsaye nie starli
się ze sobą trzej rodzeni bracia: Ludwik, Lotar i Karol tylko
dlatego, że pożądali cesarskiej korony? Żądza
władzy kazała walczyć i zabijać bez litości, nawet
żonę, matkę, ojca lub syna, ale uczyła także
chować miecz do pochwy i okazywać łaskawość. Pierwszym
gestem władcy powinna być pokojowo uniesiona dłoń, gdy
druga sięgała po nóż. Tak czynił cesarz Karol. A potem
wnukowie rozdarli na części jego ogromną
posiadłość, gdyż każdy był chciwy władzy.
On, Dago, też zapragnął posiąść białego
ogiera, potem rzucił złoty łańcuch. A dopiero później
- zabił. Dlatego nie trapiła go śmierć tych Sasów.
Człowiek, który chce być władcą musi się nauczyć
zapominać o trupach na swej drodze. Władca powinien mieć setki
oczu i setki uszu, nawet kamienne mury potrafią mówić o czyjejś
zdradzie i czyjejś przyjaźni.
Ktoś doniósł Ludwikowi
Teutońskiemu, że Dago umiłował jego krnąbrnego syna,
Karlomana, i w największej tajemnicy zawarł z nim braterstwo.
Powiedzieli sobie wtedy, że jeśli Karloman zostanie cesarzem, on,
Dago, podporządkuje sobie ludy za rzeką Albis i będzie ich królem.
Czyjeś usta przemówiły jednak do Ludwika. Dlatego hrabia Fredegar
przez piękną mniszkę Rychildę zalecił podać mu
truciznę do wypicia. Szkoda więc, że ów Sas umarł z
rozprutym brzuchem. Zaniósłby Ludwikowi i Karlomanowi wieść,
że Dago, żywy i zdrowy, wyruszył samotnie na Wschód, aby
obudzić uśpione ludy i zostać ich władcą, podobnie jak
przed laty uczynił to Mojmir. Czy nie do tego przygotowywał go Wielki
Koniuszy, Bazyli? Czym były gorsze ludy za rzeką Viaduą od tych,
co żyły bardziej na południu i dały się
zjednoczyć w Wielką Morawę? Za Viaduą aż po rzekę
Visulę drzemało wielu olbrzymów. Któż inny mógł ich
obudzić do życia i wprowadzić do historii, jeśli nie on,
Dago, syn olbrzyma Bozy z rodu Spalów.
Długo nie nosił żadnego imienia,
aż wreszcie babka powiedziała, że minęło mu siedem lat
i nadeszła pora, aby wszedł do świata mężczyzn i
otrzymał imię. Być może nawet takie, jakie nosił
Dziad, gospodarz całego rodu Zemlinów. Bardzo chciał, żeby mu
podcięto jego niemal białe włosy tak długie jak u
dziewcząt. Umiał przecież już tak wiele; łowił
ryby na kościane haczyki, celnie strzelał z małego łuku i
ćwiczył się w trafianiu kamieniem z procy. Babka zaczęła
przygotowywać postrzyżynową ucztę, syciła miód,
piekła placki z żyta i tuczyła kapłony.
I właśnie wówczas zdarzyło
się coś, co odmieniło całe jego życie. Przed ich domem
pokrytym strzechą z trzciny, na podwórcu ograniczonym palisadą, tam
gdzie grzebały w gnoju kury i kapłony, na oczach wielu
mężczyzn z jego rodu - starszy od niego o pięć lat syn
brata jego ojca chciał mu odebrać kościany haczyk do połowu
ryb. Siedmioletnie dziecko chwyciło starszego o pięć lat
chłopaka, podniosło go i rzuciło na ziemię jakby to była
drewniana kłoda. Nikt, kto widział nie wydał z siebie okrzyku
radości czy zdumienia, twarze mężczyzn i kobiet
spochmurniały, a w oczach własnego ojca ujrzał
nienawiść. Babka powiedziała, że postrzyżyn nie
będzie.
Tego wieczoru słyszał, jak jego
ojciec kłóci się z dziadkiem. Ojciec chciał syna zabić, ale
zdecydowała wola gospodarza. „Zimą sprzedamy go kupcom za
żelazne radło - zdecydował Dziad. - A teraz niech pasie krowy na
łące między Czarnym Borem a bagnem, gdzie utopił się
Boza.” I chłopiec aż zatrząsł się ze strachu,
gdyż - choć w owym miejscu trawa była najbujniejsza - od dawna
nikt tam nie pasał, ponieważ w Czarnym Borze zagnieździła
się wilczyca. A poza tym Czarny Bór też był strasznym miejscem.
Mówiono, że od wieków żaden zwykły człowiek nie
ośmielił się wejść w jego gęstwinę.
Leżały tam poprzewracane ogromne drzewa, a te, które rosły
miały pnie i konary skręcone niczym w wielkiej męce. W
środku Czarnego Boru podobno rosło drzewo pałąkowato
zgięte ku dołowi, jak łuk napięty, oraz gruby dąb u
ziemi rozszczepiony przez piorun. Jeśli ktoś z roku Zemlinów
zachorował, jedynie Dziad prowadził go do Czarnego Boru i trzy razy
przeprowadzał. pod konarami owego drzewa, przepychał przez rozdarty
piorunem pień grubego dębu.
Nazajutrz z dużego stada krów
oddzielono trzy najbardziej chude jałówki i kazano chłopcu
pognać je na łąkę między Czarnym Borem a bagnem. „Do
pierwszych przymrozków mają być tłuste, bo inaczej cię
zabiję - oświadczył ojciec. - W domu nie wolno ci się
pojawiać. O jedzenie też się musisz sam postarać, jak
również o cieplejsze okrycie na nocne chłody. Dlatego daję ci
nóż i krzesiwo oraz hubkę.”
Nie pytał za co go spotkała
aż tak surowa kara. Dziecko nie miało prawa mówić, jeśli
nie zostało zapytane. Dziecko było jak rzecz, jak gliniany garnek,
który można rozbić jednym kopnięciem nogi. Może
zresztą gliniany garnek był czymś cenniejszym w rodzinie
Zemlinów. Dlatego bez słowa wziął swój łuk i kilka
strzał z kościanymi grotami zatrutymi jadem z ciemierzycy. Tak jak
spał i chodził, w przykrótkiej lnianej koszuli przepasanej sznurem z
łyka, pognał jałówki daleko od domu, bo nie miał innego
wyboru. Gdyby nie Dziad, ojciec by go zabił, należało
zejść mu z oczu.
Pięknie wyglądała
łąka o tej porze roku, choć zarazem było na niej strasznie.
Trawa rosła aż po pas, pełna żółtego groszku
łąkowego i liliowej wyki pnącej się po źdźbłach.
Na pagórkach rzucały się w oczy purpurowe koszyczki chabrów,
żółte koszyczki pępawy, białe baldachy biedrzeńców.
Jałówki żarły trawę, ale w południe, gdy gzy
zaczynały im dokuczać, uciekały w cień Czarnego Boru, a tam
wejść nie miał prawa zwyczajny człowiek.
Wywoływał je stamtąd mały chłopiec słabym cienkim
głosem, błagał o powrót, gdyż w gęstwinie drzew
mieszkała wilczyca i mogła pożreć którąś z
jałówek. Zwierzęta wracały na łąkę dopiero pod
wieczór, gnane pragnieniem. Wtedy należało uważać, aby nie
utonęły w bagnie, które rozciągało się szeroko aż
do płynącej leniwie rzeczki. Do wody było tylko jedno suche
zejście, rosły tam łozy i tutaj chłopiec łowił
ryby. Z uciętych łóz zbudował też szałas i w nim
kulił się podczas chłodnych nocy. Zrobił także kilka
oszczepów na swoją miarę, o tak ostro zakończonych końcach,
że nawet futro wilka mogły przebić. W szałasie, w
zagłębieniu wylepionym zeschniętym błotem trzymał
ogień, a raczej żar okryty popiołem. Na skraju Czarnego Boru
zbierał suche gałązki i nimi rozpalał wieczorem małe
ognisko, piekł ryby i zjadał je niemal półsurowe. Raz udało
mu się ustrzelić z łuku młodego zająca, ale prawie
połowę mięsa zaniósł na skraj Czarnego Boru, aby
zapewnić sobie życzliwość bogów. Odtąd czuł
się pewniej i nawet dwa razy ośmielił się
zagłębić w bór po swoje jałówki. Boginiom
zamieszkującym rzekę dawał codziennie oblatę -
puszczał wolno pierwszą złowioną rybę. I przez te
kilka dni na owej łące nie zastanawiał się ani nad
sobą, ani nad karą jaka go spotkała. Myślał tylko, jak
uchronić od złego trzy jałówki ojca. Ale gdy nie trapił go
strach o siebie lub o zwierzęta, kładł się na trawie,
śledził na niebie krążące myszołowy i
słuchał jak krzyczą czajki. Nauczył się też
robić sznury z łyka i na noc wiązał jałówkom przednie
nogi, trzymając je w pobliżu szałasu. Było mu raźniej,
gdy słyszał westchnienia krów, noc wtedy nie wydawała się
taka groźna, mimo że w Czarnym Borze naszczekiwały kozły, a
ich głos wydawał się nieść jakieś
ostrzeżenie czy przestrogę. Nocą rzeka również stawała
się bardziej hałaśliwa; wciąż coś w niej
pluskało; to najpewniej kąpały się władczynie rzeczne.
Nie wychylał się wówczas z szałasu, bo nie chciał
zobaczyć nagiej boginki, gdyż to mogło rzucić na niego
urok.
Któregoś dnia przyszła na
łąkę Miłka urodzona z siostry jego ojca i w koszyku z
wikliny przyniosła duży kawał placka z żyta, darowany mu
przez litościwą babkę. Miłka była tylko trzy lata
starsza od chłopca, ale pod taką samą koszulą rysowały
się wypukłe piersi, a kiedy siedziała z rozchylonymi udami, widział,
że jej szparkę porastał jasny włos. Dlatego zapewne
uważała się już za dorosłą i o wiele
mądrzejszą od takiego jak on chłopca.
- Co ze mną będzie? - zapytał.